Niby tylko kolejna komedyjka spod znaku "pokochaj dziwaka/odnajdź siebie", ale zrobiona z taką werwą, że zapomniałem o bożym świecie. Absurdalne wykorzystanie motywu podróży w czasie (końcówka!) przełamuje schemat; są także ładne momenty wzruszeń. No i oczywiście to, co najważniejsze - film jest przezabawny, momentami śmiałem się jak opętany. Na początku miałem wrażenie, że strasznie się twórcom spieszy, że koniecznie chcą uchronić się przed przekroczeniem 90 minut, ale szybko przestałem zwracać na to uwagę.
Będąc na AFF tylko przez weekend widziałem jedynie dwa filmy ze Spectrum (jeszcze "Zabójczy upał"), ale niezmiernie się cieszę, że "Na własne ryzyko" wygrało, bo to najlepsza komedia, jaką widziałem przez ostatnie... ho ho ho i jeszcze trochę. Dla każdego, kto chce się dowiedzieć, jak przeprowadzenie supertajnej ninja-akcji podczas korporacyjnej imprezy w wytwórni laserów wpływa na powodzenie podróży w czasie.