18 lis 12, 7:40
Nie raz wspominałam na tym forum o moim drewnianym uchu i małym znaczeniu, jakie przykładam do muzyki w ogóle, ale to było dla mnie niezwykłe przeżycie. Podziwiam sposób, w jaki dokument swojego czasu, archiwalny materiał z lat 20. na naszych oczach za pomocą montażu Morrisona i muzyki Frisella zamienił się we współczesne konceptualne dzieło sztuki. Tego mi właśnie zabrakło w dokumentach, jakie oglądałam na tegorocznym festiwalu. Choćby ziarenka tej transformacji. Podczas projekcji czułam się tak, jakbym obcowała z duchami. Piękna rzecz.