Film oglądałam jako czwarty i ostatni przed pólnocą, więc bylam już zmęczona, ale nastawiona byłam pozytywnie, więc film miał u mnie "chody"

p/Aszeffel

.
Film odebrałam trochę inaczej niż Aszeffel, ale przyznaję za nią, że film ma formułę otwartą w jakiś sposób. Co przez to rozumiem ? Potencjał, możliwość swobodnej interpretacji na własny użytek.
Tak, jest w człowieku czasem taka potrzeba wyalienowania się, potrzeba pobycia w odosobnieniu i to odebrałam z tego filmu. Bardzo mi się w tym kontekście podobało pisanie, recytowanie poezji, to taki rodzaj wsłuchania się w siebie. Ten minimalizm pokoju hotelowego, ten kolor czarno biały w tym wszystkim, to rozebranie się do naga, żeby być sobą z samym sobą. Jednak czułam się tam w filmie klaustrofobicznie. To mi przeszkadzało, bo ja gdybym miała potrzebę takiego bycia samotnego to potrzebowałabym przestrzeni, to wybrałabym jakiś domek na skraju lasu jak w Dwóch latach nad morzem. Trochę mi też przeszkadzała katalogowa uroda bohatera, choć co to ma do rzeczy

, ale jednak wolałabym by mężczyzna był bardziej trudny do zapamiętania. z drugiej strony ta katalogowa uroda w jakiś sposób unifikowała bohatera / być może/.
Sceny : wypadku auta z początku filmu i postrzelenia się p/ nieznanego /;)/ mężczyznę na drodzę bohatera filmu pod koniec filmu odebrałam jak jego symboliczne demony, rzeczy, z którymi się zmagał.
To wszystko chciałam powiedzieć reżyserowi po filmie podczas rozmowy, ale rozmowa poszła w innym kierunku i bylam już tak zmęczona, ze nie chciałam przeciągać dyskusji

Rezysera potem mijałam gdzieniegdzie - jawi mi się jako człowiek uważny, obserwujący, co odnotowałam na plus
