23 lip 12, 9:56
Wydaje mi się, że Benning nie aspiruje do tego, żeby być drugim Herzogiem. Wydaje mi się, że takie kino go nie interesuje. Od 40 lat konsekwentnie uprawia swoje małe poletko, fotografuje pociągi, kominy, jeziora, chmury i drogi. Zgadzam się z Tobą – jego sztuka (ja ją tak nazywam, każdy ma swoją definicję sztuki) znajduje się blisko fotografii, gdzieś pomiędzy (wprawionymi w ruch za pomocą kamery) fotografią i malarstwem, w zbiorze wspólnym. Zrozumiałabym, gdybyś powiedział „to nie jest kino”. Być może. Ja to raczej traktuję dosłownie jak ruchomy obraz do powieszenia na ścianie. Może w ogóle Benning jest piktorialistą?
Nie zgadzam się natomiast z Tobą w tym punkcie, w którym mówisz, że to są obrazy natury pozbawione artystycznej modyfikacji. Kiedy oglądałam Small Roads, nie myślałam o hodowli bydła w Ameryce, ale o metodzie Benninga, która się w tych obrazach ukrywa. Być może uznasz to przejaw pseudointelektualnego bełkotu, ale ja zastanawiałam się nad kluczem do harmonii - nad wyborem perspektywy, nad kompozycją, proporcjami, dominantami, nad ruchem w przestrzeni. Na jednym z ujęć droga zakręca, wpadając w płaszczyznę zieleni - wygląda jak idealny biały bumerang, o charakterystycznym wygięciu. W kolejnym rolę bumerangu przejmuje dźwięk – droga jest prosta, perspektywicznie skrócona, ale gęsty szum pomieszanych ptasich głosów skupia na sobie uwagę tuż przy krawędzi mostu, który przekracza. Innym razem nad prostą rozciągniętą wzdłuż kadru drogą góruje mięsista ściana lasu. Wiele elementów zmienia tu status, dąży do abstrakcji, uwalnia się od rzeczywistości. Jadące drogą samochody raz przywołują je do porządku realności, innym razem - od niego odwodzą. Nie wiem, czy potrafiłabym sama zobaczyć to w kadrze swojego okna, oczywiście spróbuję, choć wiem, jak trudno zrobić świadomie dobre, w dodatku autorskie zdjęcie.