Z innej beczki: film Marina Abramović: The Artist is Present wygrał właśnie plebiscyt publiczności festiwalu Dwa Brzegi.
http://www.dwabrzegi.pl/wyniki-plebiscytu-publicznosci-2/
Mrozikos667 napisał(a):Poza tym powtarzam - ludzie, np. ta dziewczyna, która chciała się rozebrać, byli bardzo zaskoczeni i rozczarowani tym, że się ich wyprowadza, a reżyser w ogóle nie pomyślał o pociągnięciu tego wątku.
AK napisał(a):Mrozikos667 napisał(a):Po drugie, i dużo gorsze, BARDZO nie podobało mi się wypraszanie ludzi, którzy próbowali przed Mariną założyć sobie coś na głowę albo się rozebrać (ależ ta dziewczyna była rozczarowana, aż mi się przykro zrobiło) - moim zdaniem jest to zabójcze dla tej sztuki ograniczenie płaszczyzny dialogu artysty z widzem, zagranie bezpieczne ograniczające ekstremalność sztuki, która przecież z założenia ma być ekstremalna. Niech Marina zmierzy się z tym widzem, który też ma coś do zaproponowania - czy to nie byłoby dużo ciekawsze? Szczególnie że ci ludzie nie wiedzieli, że nie można dołożyć swoich trzech groszy. Tak więc błąd jest podwójny - Mariny, że sprowadziła widza do roli obiektu (gdyby chociaż podawano taką informację przed wejściem!) i reżysera, że uciekł od problemu i nie zadał pytania dotyczącego tego ograniczenia.
Nie bardzo rozumiem w jaki sposób jest to zarzut do filmu. Pokazał on to przedsięwzięcie takim jakim było. Reżyser filmu nie reżyserował performance'u. Twórcy filmu odnieśli się do takich prób co najmniej neutralnie. Zdaje się, że ta dziewczyna, która próbowała się rozebrać została wcześniej przedstawiona kiedy stała w kolejce jako również aspirująca do artystki performance. W tle usłyszeliśmy też okrzyki w stylu "pozwólcie jej usiąść". To, że jej nie pozwolono możesz oceniać jak chcesz, nie ma narzuconego rozstrzygnięcia.
aszeffel napisał(a):a czy nie sądzisz, że widz miał się właśnie poczuć jak obiekt, skoro była nim Marina i dopiero wobec tego powinowactwa wchodzić z nią w relację?
eliska napisał(a):Zarzut Mrozikosa ładnie podważył AK i Aszffel. Może mi zabrakło jedynie odniesienia się Mariny do tych sytuacji.
Mrozikos667 napisał(a):Po drugie, i dużo gorsze, BARDZO nie podobało mi się wypraszanie ludzi, którzy próbowali przed Mariną założyć sobie coś na głowę albo się rozebrać (ależ ta dziewczyna była rozczarowana, aż mi się przykro zrobiło) - moim zdaniem jest to zabójcze dla tej sztuki ograniczenie płaszczyzny dialogu artysty z widzem, zagranie bezpieczne ograniczające ekstremalność sztuki, która przecież z założenia ma być ekstremalna. Niech Marina zmierzy się z tym widzem, który też ma coś do zaproponowania - czy to nie byłoby dużo ciekawsze? Szczególnie że ci ludzie nie wiedzieli, że nie można dołożyć swoich trzech groszy. Tak więc błąd jest podwójny - Mariny, że sprowadziła widza do roli obiektu (gdyby chociaż podawano taką informację przed wejściem!) i reżysera, że uciekł od problemu i nie zadał pytania dotyczącego tego ograniczenia.
Powrót do Ścieżki..., podwójne ślady...