A ja ani "Miłości", ani "Holy motors" nie uważam za genialne (choć oba za bardzo dobre).
"Miłość" jest oczywiście genialnie zagrana i wyreżyserowana, ale dla mnie jednak za prosta i - za przeproszeniem - oczywista. Widać zresztą wyraźnie, że zdeklarowani fani Haneke trochę kręcą nosem, a ci co za nim nie przepadali są zachwyceni (rzecz jasna generalizuję). No więc ja byłem wielkim fanem i zdecydowanie wolę wcześniejsze filmy. Pewnym symptomem tego, że Haneke nakręcił film prostszy, są nominacje do Oscara. Miejmy nadzieję, że skończy się na nominacjach

"Holy motors" jest bardzo oryginalny, ale 1) widziałem wcześniej "Merde" i nie rozumiałem po co powtarzać ten sam wątek jeszcze raz (tylko gorzej), a 2) mam pewien problem z interpretacją tego filmu. Tzn. nie mam nic przeciwko temu, żeby się nim cieszyć bez doszukiwania się sensu, ale jak przeczytałem jakiś wywiad z Caraxem, w którym mówił on coś o tym, że to film o człowieku i o tym jak to nosi maski i gra role... to zapachniało mi to banałem. Dlatego zresztą nie lubię, jak reżyserzy tłumaczą filmy i Carax robił dużo lepiej, jak nie odpowiadał na żadne pytania

I do not care to belong to a club that accepts people like me as members.