Szaleństwo Almayera, reż. Chantal Akerman

Dyskusje nt. wybranych przez organizatorów filmów z programu 12.T-MNH
Avatar użytkownika
Seblon
NH-Moderator
 
Posty: 1055
Na forum od:
16 lut 07, 14:33

Post 22 cze 12, 19:19

Przedostatnim tytułem 2. edycji Klubu Krytyków Forum T-M NH jest Szaleństwo Almayera (La folie Almayer) wybitnej, belgijskiej reżyserki, Chantal Akerman (Ja, ty, on, ona)! Film zostanie zaprezentowany podczas 12. MFF T-M NH w sekcji Panorama.

:arrow: strona filmu (franc.) >

:arrow: zwiastun filmu >

{{{MFF Toronto 2011}}} {{{MFF Pusan 2011}}}

o filmie:
"Skąpana w sugestywnej atmosferze adaptacja powieści Josepha Conrada Szaleństwo Almayera w reżyserii Chantal Akerman, reżyserki znanej polskim widzom między innymi z filmu Un jour Pina a demandé o wybitnej choreografce i tancerce Pinie Bausch (9. NH). Belgijska artystka w charakterystycznym dla siebie stylu długich i statycznych ujęć przenosi akcję do bliżej nieokreślonej współczesności, skupiając się na relacji tytułowego bohatera z jego córką Niną – pół-Malajką, której Kaspar Almayer pragnie zapewnić wykształcenie i dobrobyt. Pobrzmiewające w tle rozliczenie z francuskim kolonializmem miesza się tu z uniwersalnym tematem prób ujarzmienia sił natury (które uosabia Nina) przez reprezentanta europejskiej cywilizacji. Historię jego porażki spowija melancholijny klimat." (Iwo Sulka)
Załączniki
la-folie-almayer.jpg
21. MFF Nowe Horyzonty 22 lipca - 1 sierpnia 2021

Avatar użytkownika
psubrat
 
Posty: 909
Na forum od:
30 cze 05, 15:47

Post 22 cze 12, 22:01

Żałuję, że nie znam książki, być może jest tak oniryczna jak słowa "Słońce jest zimne..."
"let's just imitate the real, until we find a better one..."

Avatar użytkownika
Thane
 
Posty: 1041
Na forum od:
14 lip 07, 9:51

Post 23 cze 12, 8:37

Szaleństwo Almayera jest ciekawą wariacją na temat a przeniesienie realiów do czasów współczesnych niewiele zmieniło pierwotny koncept autora. O ile nie jest to jakieś wybitne dzieło, to nie można mu odmówić ogólnie rozumianej solidności. Szczególnie przypadła mi do gustu konstrukcja postaci, z tytułowym protagonistą na czele (znakomity dobór aktorski). Cieszy też to, że faktycznie ten film może się podobać na wielu różnych płaszczyznach i to widz staje się ostatecznym "filtrem" ustalającym wedle siebie, który aspekt działa na niego najlepiej.
"When I'm alone I don't speak..." Tsai Ming-liang

Avatar użytkownika
psubrat
 
Posty: 909
Na forum od:
30 cze 05, 15:47

Post 24 cze 12, 9:58

Podoba mi się Twoje sformułowanie o filtrze, Thane. A pytanie do ayya > czy w Twoim odczuciu ten film może bardziej przypaść do gustu żeńskiej widowni? Ot, pytam, znając słabość ayya do wątków ulotnych miłostek.
"let's just imitate the real, until we find a better one..."

Avatar użytkownika
wks
 
Posty: 630
Na forum od:
1 lut 09, 16:38

Post 24 cze 12, 22:43

"Szaleństwo Almayera" to debiutancka powieść Josepha Conrada. Chantal Akerman przeniosła akcję do czasów współczesnych nie zmieniając przy tym wymowy oryginału. Akcja wydaje się być przeniesiona z Borneo do Kambodży (brak w filmie jednoznacznego określenia miejsca, ale część dialogów prowadzona jest w języku Khmerów), podobnie główny bohater nie jest Holendrem, lecz Belgiem (może Francuzem). Widać w tym filmie dwuznaczną fascynację kulturą orientalną (indochińską? malajską?). Niemniej dla mnie na plan pierwszy wysuwa się wyobcowanie Europejczyków w lokalnym środowisku przypominające raczej prześniony niespełniony sen niż rzeczywiste szaleństwo. To śmieszność i pogarda doświadczana zarówno ze strony białych, jak i rdzennych mieszkańców tamtych rejonów. Styczność dwóch kultur nie jest tutaj żadnym twórczym elementem. Przypomina raczej niedokończony dom głównego bohatera - w zamyśle luksusowy na europejski sposób, w rzeczywistości nijaki. Flm jest dobrze zagrany i zrealizowany, zwraca uwagę wyeksponowany wątek romansowy zamknięty klamrowo utworem Deana Martina "Sway" i wzmocniony w finałowej części kilkakrotnie powtarzanymi słowami o "martwym" sercu Niny.

ayya
 
Posty: 669
Na forum od:
27 lip 09, 10:52

Post 25 cze 12, 11:44

psubrat napisał(a):Podoba mi się Twoje sformułowanie o filtrze, Thane. A pytanie do ayya > czy w Twoim odczuciu ten film może bardziej przypaść do gustu żeńskiej widowni? Ot, pytam, znając słabość ayya do wątków ulotnych miłostek.


Bo ja wiem? Sama odczytuję ten film jako alegorię obustronnego rozczarowania miłością (jeśli trzymać się tego nazewnictwa) - Europejczyków do egzotycznych, kolonizowanych przez nich miejsc, zaś autochtonów do przybyszów z innego, nowoczesnego świata. W gruncie rzeczy Nina i jej ojciec są bardzo do siebie podobni, tak samo nie umieją odnaleźć się w światach, do których trafili. Pół-malajka w Europie zawsze będzie obca, bez względu na to, jakie szkoły ukończy i czego się nauczy. Tak samo biały Europejczyk w odmiennym kulturowo i rasowo kraju też zawsze pozostanie przybyszem z zewnątrz. Zwłaszcza że mówimy o latach 50., gdzie toczy się film - wówczas globalizacja była jeszcze ledwie raczkującym zjawiskiem, a polityka toleracji dla różnorodności w Europie niemalże zupełnie nieobecna.

W ogóle w tym filmie nie ma niczego nowego i zaskakującego - takie rozliczenia z kolonializmem/ postkolonializmem nie są niczym nowym. Natomiast ujęło mnie w filmie Akerman to poszatkowanie fabuły, dzięki czemu film nabrał takiego onirycznego, sennego klimatu. Niesamowicie pasuje to do tych bohaterów i ich wzajemnych relacji oraz natury ich konfrotancji z nowymi dla nich światami. "Wyprawa" Niny w miasto, po tym jak zostaje wyrzucona ze szkoły, mówi więcej o zagubieniu i porażce próby asymilicji dziewczyny niż jeden, rozemocjonowany dialog.

Swoją drogą wydaje mi się, że ta próba asymilicji Niny odbyła się zdecydowanie zbyt późno i zbyt brutalnie (niemalże dosłownie wyrwano ją z objęć matki i własnych korzeni), dlatego musiała zakończył się porażką.

Avatar użytkownika
wks
 
Posty: 630
Na forum od:
1 lut 09, 16:38

Post 25 cze 12, 13:37

ayya napisał(a):W ogóle w tym filmie nie ma niczego nowego i zaskakującego - takie rozliczenia z kolonializmem/ postkolonializmem nie są niczym nowym.

Rozliczenia z kolonializmem nie są niczym nowym, podobnie jak zderzenia kultur i ras. jednak pogranicza dwóch kultur uważane są za środowiska o olbrzymim potencjale twórczym oraz za darmową szkołę tolerancji. W tym filmie wyraźnie widać, że taki pogląd mija się z prawdą. Nie ma w tym nic odkrywczego, w historii kina były inne pozycje mówiące o fiasku wynikającym ze zderzenia różnych kręgów kulturowych. Niemniej sposób wyrażenia tego w filmie Chantal Akerman uważam za bardzo interesujący.

Avatar użytkownika
doktor pueblo
 
Posty: 952
Na forum od:
21 lip 08, 14:29

Post 25 cze 12, 22:19

Przyzwoity film, ale chyba tylko tyle. Opowiadanie Conrada wygląda ciekawie, natomiast co do realizacji to jednak mam pewne wątpliwości. Miałem wrażenie ogólnej taniości, jakby na wszystko brakowało pieniędzy: większość ujęć w tym samym miejscu (plus minus 10 metrów), w kółko te same wątki muzyczne, charakteryzacja za dolara (żeby pokazać, że facet się postarzał / oszalał, pomazano mu twarz błotem?). Co do zdjęć to nie wiem, bo ogólna jakość kopii dvd słabiutka, więc może to nie wina filmowców.

A co do treści, to nie wiem psubrat skąd wziąłeś określenie "ulotnych miłostek", bo przecież to zdecydowanie nie o tym film. Raczej o gorzkich złudzeniach.

A, w sumie wyszło, że tylko ponarzekałem, ale właściwie to oglądało się dobrze, tyle że rzeczywiście bez zaskoczeń. Bardzo na plus ostatnia scena.
I do not care to belong to a club that accepts people like me as members.

Avatar użytkownika
psubrat
 
Posty: 909
Na forum od:
30 cze 05, 15:47

Post 26 cze 12, 15:03

doktor pueblo napisał(a):nie wiem psubrat skąd wziąłeś określenie "ulotnych miłostek", bo przecież to zdecydowanie nie o tym film. Raczej o gorzkich złudzeniach.

Może zła i nieco inny film, ale temat subtelnie nakreślonych relacji mi pasował...
"let's just imitate the real, until we find a better one..."

Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 4 lip 12, 22:50

No to ja chyba jako jedyny uważam, że film jest chybiony - i jako ekranizacja Conrada (którego powieść czytałem, i odpowiadam psubratowi - nie jest taka "oniryczna" - to chyba wybrana przez autorkę strategia skracania powieści do rozmiarów dwugodzinnego filmu), i jako samoistne dzieło. Co mi się w tym filmie nie podoba? Oniryczność, czy "poszatkowanie fabuły" (to ayyi określenie podoba mi się bardziej) powoduje, że postępowanie bohaterów jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe, pozbawione psychologicznego uzasadnienia. W zamian za to racje bohaterów oraz główne tematy filmu są podawane w sążnistych monologach, w dodatku zainscenizowanych w sposób bardzo teatralny, wyglądających jak na scenie (w ogóle mam wrażenie, że to przywiązanie do cały czas tych samych, mało rozbudowanych dekoracji, ma dać taki "sceniczny" efekt). Kompletnie mi się to nie podoba, choć wierzę, że jest zamierzone. Oczywiście, nie każdy film musi być tzw. "filmem psychologicznym" - każdy z nas zna niejeden rewelacyjny film konsekwentnie antypsychologiczny. Tyle że Conrad jest właśnie pisarzem, u którego motywacje, wewnętrzne konflikty postaci, są dokładnie tym, o co chodzi. Tu to wszystko jest zastąpione trochę dziwaczną, teatralną, stylizacją, która niczego nie wnosi. Zresztą paradoksalnie, w tym filmie tak bardzo opartym na słowie najlepsze momenty to te, kiedy słów nie ma (jak w przywołanej przez ayyę scenie błąkaniny Niny - szkoda, że takich scen jest tak niewiele).

Dla mnie duże rozczarowanie, ale może jestem skrzywiony, bo Conrada znam i lubię. I nawet wydaje mi się, że, być może, gdyby Akerman powieścią Korzeniowskiego zainspirowała się jeszcze bardziej luźno, wyrzuciłaby jeszcze kilka wątków, film zrobiła bardziej jeszcze oniryczny, wyrzuciła połowę z tych monologów - jednym słowem, poszła na całość, efekt byłby o niebo lepszy.

Avatar użytkownika
doktor pueblo
 
Posty: 952
Na forum od:
21 lip 08, 14:29

Post 4 lip 12, 23:08

Tak, ja też bohaterów za bardzo nie rozumiałem, zwłaszcza Almayera. Po co oddał dziewczynę (i właściwie komu?), czemu jej nigdy nie odwiedził, po cholerę siedział ciągle w tym samym miejscu - nic na ten temat nie wiemy. Bez wątpienia był to celowy zabieg reżyserki, która zrezygnowała z niuansów psychologicznych, oddając jedynie atmosferą duszny klimat moralnych dylematów, bez wchodzenia w ich sedno. Jej prawo, ale jak dla mnie też wypadło to raczej średnio.
I do not care to belong to a club that accepts people like me as members.

Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 4 lip 12, 23:39

Reżyserzy niekiedy, adaptując literaturę (zwłaszcza powieści), starają się bardziej wejść w dyskurs z tym, co autor napisał niż dosłownie zilustrować to, co napisał, i w związku z tym pomijają wiele fragmentów fabuły (zakładając, że widz i tak je zna). Tyle, że to raczej nie ten przypadek. Ja, znając powieść, nie widzę w filmie żadnej wartości dodanej (poza jednym małym wątkiem, którego w powieści nie ma - wątkiem sługi Lingarda, który zabija Daina (w powieści nikt Daina nie zabija), który jest wartością dodaną tylko w tym sensie, że nie ma go u Conrada, natomiast po co to się tutaj pojawia, nie mam pojęcia (może ktoś mnie oświeci)). Czasem też, zamiast zajmować się szczegółami fabuły, starają się oddać klimat powieści, jej specyficzny świat. Może, tak jak sugeruje doktor, o to chodziło, ale w takim wypadku moim zdaniem to też się nie powiodło.

W powieści Lingard jest postacią dominującą, nie znoszącą sprzeciwu, wywołującą podziw wśród Europejczyków i strach wśród tubylców. Almayer jest jego podwładnym, a także przybranym zięciem i w pewnym sensie dłużnikiem, dlatego nie potrafi mu się sprzeciwić. Nina zostaje wywieziona do dalekiego (jak na warunki końca XIX wieku) Singapuru itd. Czy w filmie wygląda to podobnie? Wątpię. Zresztą wątków, które w realiach dziewiętnastowiecznych wydają się naturalne, a tutaj zostały przeniesione niezmienione, mimo że do realiów o wiek późniejszych pasują średnio, jest więcej.

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 12 lip 12, 22:18

(poza jednym małym wątkiem, którego w powieści nie ma - wątkiem sługi Lingarda, który zabija Daina (w powieści nikt Daina nie zabija)


Nie czytałem powieści, ale to rozwiązanie uznałem od razu najsłabsze w całym filmie, bardzo nie wiadomo po co się w nim znalazło. Więc cieszę się, że to nie Conrad jest autorem tego zakończenia... Film moim zdaniem bezstylowy - dziwna, niezrozumiała mieszanka... Bohater marzy o Chopinie a słucha Dean Martina... O co w tym wszystkim chodzi ? Sceny bardzo filmowe (jak najplesza w filmie - pogoni za żoną i córką) przeplatane wyrwanymi z kontekstu dialogami (momentami niedaleko absurdu)... Psychologiczna spójność bohaterów też pozostawia wiele do życzenia... Jakoś te wszystkie sceny się ze sobą nie połączyły, nie stworzyły jednolitego "świata"... Za mało poezji i narracyjnych szwów...

ade
 

Post 13 lip 12, 11:21

kurcze, po co ten festiwal, skoro wy już tak dobrze znacie filmy...

Avatar użytkownika
eliska
 
Posty: 1923
Na forum od:
24 cze 07, 7:52

Post 13 lip 12, 15:08

ade napisał(a):kurcze, po co ten festiwal, skoro wy już tak dobrze znacie filmy...



Ade - do Klubu Krytyków należy tylko nieliczna grupa festiwalowiczów

Avatar użytkownika
Mrozikos667
 
Posty: 1309
Na forum od:
3 sie 08, 11:11

Post 13 lip 12, 18:16

Poza tym oglądają oni tylko kilka wybranych tytułów, a przecież na festiwalu są ich setki :)
Każdy film musi mieć początek, środek i zakończenie. Choć niekoniecznie w tej kolejności. Jean-Luc Godard

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 13 lip 12, 19:58

ade napisał(a):kurcze, po co ten festiwal, skoro wy już tak dobrze znacie filmy...


Akurat jeśli chodzi o mnie to cierpię tutaj katusze, bo uważam, że filmy powinny być oglądane na dużym ekranie...

Avatar użytkownika
Jarosz
 
Posty: 1722
Na forum od:
5 cze 07, 7:48

Post 16 lip 12, 21:19

Dopiero dziś, z opóźnieniem, zapoznałem się z ekranizacją Conrada - na razie nie czytam, co napisaliście powyżej; zrobię to za chwilę. Tymczasem moje trzy grosze: oglądanie Szaleństwa Almayera to był koszmar. Nawet nie chodzi o to, że film był zły, bo nie był - on był tylko lub aż potwornie NIJAKI. Nie zaintrygował, nie przejął, a jedynie znudził. Nie widzę lub nie potrafię dostrzec ani jednego powodu, dla którego ten film powstał. Reżyserce się chyba wydaje, że uwspółcześni czas akcji, jeżeli znienacka puści przeboje Deana Martina i innych, ale to nie tak - wspomnę tu zeszłoroczne Apollonide, gdzie akcja się toczy na przełomie XIX i XX wieku, lecz panienki z tytułowego burdeliku tańczą w jednej scen do Nights in White Satin The Moody Blues. Po co? Bo to postmodernizm? Nie moje klimaty.

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 16 lip 12, 22:10

Jarosz napisał(a):wspomnę tu zeszłoroczne Apollonide, gdzie akcja się toczy na przełomie XIX i XX wieku, lecz panienki z tytułowego burdeliku tańczą w jednej scen do Nights in White Satin The Moody Blues. Po co? Bo to postmodernizm? Nie moje klimaty.


Bardzo dobra analogia, ja to wówczas bardzo źle to przyjąłem, dla nas pewnie za dużo ta muzyka znaczy, ale w podsumowaniach różnych film się pojawiał wysoko... ja zapamiętam tylko z neigo panterę... której prawie nie było widać...

Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 17 lip 12, 13:09

Zauważyłem, że aszeffel umieściła film wśród 11, które poleca. Szkoda, że nie chce się z nami podzielić tym, dlaczego się jej to coś tak bardzo podoba :P.

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 17 lip 12, 13:23

Grzes napisał(a):Zauważyłem, że aszeffel umieściła film wśród 11, które poleca. Szkoda, że nie chce się z nami podzielić tym, dlaczego się jej to coś tak bardzo podoba :P.


Może oglądała w kinie ? Dla mnie to jeden z takich filmów niespełnionych, które są niezwykle inspirujące, bo widać w nim ogromny potencjał tego co mogło być... Temat wydaje się być szalenie ciekawy, mimo że książki nie czytałem potrafię odczytać intencje pisarza... chociaż w warstwie filmowej nie znajduje to odzwierciedlenia...

Avatar użytkownika
aszeffel
NH-Kreator
 
Posty: 2592
Na forum od:
23 mar 06, 11:51

Post 17 lip 12, 13:49

na pewno wyjaśnię wszystko i podzielę się z Wami, jest tu w klubie kilka filmów, przy których nie zabrałam głosu, obiecuję - po festiwalu, chcę też przeczytać książkę, którą mam gdzieś w domu (dostałam ją jako nagrodę w konkursie wiedzy o Gdyni :) w ósmej klasie podstawówki)

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 17 lip 12, 14:22

ja chyba też się wkurzę i zacznę czytać książki, a wtedy pogadamy inaczej :wink:


Powrót do 2. Klub Krytyków Forum NH