aszeffel » 25 paź 13, 21:21
Ciekawy film, mały skandal podczas spotkania z reżyserem. Bardzo miłym zresztą człowiekiem, otwartym, zaangażowanym, z pewnością ciekawym naszej reakcji, kokietującym, że pewnie zasnęliśmy na jego filmie. To spotkanie mogłoby się udać, gdyby nie żenujące zachowanie jego moderatorki. Czy ta dziewczyna w ogóle wie, w jakiej znalazła się roli?
Prawda jest taka: jeżeli podczas spotkania z fajnym reżyserem nie padają pytania ze strony publiczności, jest to wina moderatora, który nie potrafi stworzyć sprzyjającej atmosfery. Nie potrafi przepytywanki od sasa do lasa zamienić w rozmowę. A zadawanie pytań z chichotem na ustach, bo ta publiczność taka niema, wymienianie z reżyserem uwag ośmieszających publiczność, to jest już żenada do kwadratu. Zamiast do czegokolwiek zachęcić, blokuje. Podstawy psychologii.
Teraz o filmie, zanim mnie szlag trafi. Podobała mi się ta koncepcja, zresztą nie całkiem jasna - mimo prześwietlonych słońcem, przyżółconych polami nawłoci kadrów - niejednoznacznej śmierci matki. Ten film ma być >dziecięcy<, a więc tkwimy w nieświadomości, co się z matką stało, ale te dwie postaci – matka i syn - w swoim przeczuciu wolności są podobne. Matka choruje nie wiadomo na co, czuje strach i wspomina o śmierci, żegna się z tym cudownie tu pokazanym, pięknym światem, z ich wspólnym gniazdkiem, takim, jakie sobie wymyśliła. W samotności popełnia samobójstwo, które jest aktem wolności (ale to pozostaje w cieniu, jest jakby "zbyt straszne", nie do pomyślenia). Chłopak, zmuszony sytuacją, wyrywa się na wolność - naznaczoną stratą, przerażającą, samotną. To niby przygoda, ale spycha go na margines, jest tropiony jak zwierzę. Poznaje tego koleżkę od biżuterii, daje się oswoić i nieustannie odczuwa strach, że ten go zostawi. W sumie temat strasznie zgrany: wolność i swoboda a odpowiedzialność za drugiego i konformizm, a przynajmniej jakaś jego forma, a jednak opowiedziany w sposób dosyć zagadkowy i szalenie ciepły. Thane się zgodzi?
Ciekawy film, mały skandal podczas spotkania z reżyserem. Bardzo miłym zresztą człowiekiem, otwartym, zaangażowanym, z pewnością ciekawym naszej reakcji, kokietującym, że pewnie zasnęliśmy na jego filmie. To spotkanie mogłoby się udać, gdyby nie żenujące zachowanie jego moderatorki. Czy ta dziewczyna w ogóle wie, w jakiej znalazła się roli?
Prawda jest taka: jeżeli podczas spotkania z fajnym reżyserem nie padają pytania ze strony publiczności, jest to wina moderatora, który nie potrafi stworzyć sprzyjającej atmosfery. Nie potrafi przepytywanki od sasa do lasa zamienić w rozmowę. A zadawanie pytań z chichotem na ustach, bo ta publiczność taka niema, wymienianie z reżyserem uwag ośmieszających publiczność, to jest już żenada do kwadratu. Zamiast do czegokolwiek zachęcić, blokuje. Podstawy psychologii.
Teraz o filmie, zanim mnie szlag trafi. Podobała mi się ta koncepcja, zresztą nie całkiem jasna - mimo prześwietlonych słońcem, przyżółconych polami nawłoci kadrów - niejednoznacznej śmierci matki. Ten film ma być >dziecięcy<, a więc tkwimy w nieświadomości, co się z matką stało, ale te dwie postaci – matka i syn - w swoim przeczuciu wolności są podobne. Matka choruje nie wiadomo na co, czuje strach i wspomina o śmierci, żegna się z tym cudownie tu pokazanym, pięknym światem, z ich wspólnym gniazdkiem, takim, jakie sobie wymyśliła. W samotności popełnia samobójstwo, które jest aktem wolności (ale to pozostaje w cieniu, jest jakby "zbyt straszne", nie do pomyślenia). Chłopak, zmuszony sytuacją, wyrywa się na wolność - naznaczoną stratą, przerażającą, samotną. To niby przygoda, ale spycha go na margines, jest tropiony jak zwierzę. Poznaje tego koleżkę od biżuterii, daje się oswoić i nieustannie odczuwa strach, że ten go zostawi. W sumie temat strasznie zgrany: wolność i swoboda a odpowiedzialność za drugiego i konformizm, a przynajmniej jakaś jego forma, a jednak opowiedziany w sposób dosyć zagadkowy i szalenie ciepły. Thane się zgodzi?