aszeffel » 15 sie 12, 9:48
ja poprę Maca, rzeczywiście oglądając Swanberga można się zdenerwować, choć - zaznaczam - widziałam tylko jeden jego film, ale polecony jako najbardziej Swanbergowski ze wszystkich, wymazałam go z pamięci, więc nawet nie przytoczę tytułu, nie zastanawiam się natomiast nad tym czy to jest czy nie jest kino, bo dzisiaj kino raczej się rozpływa w różnych innych dziedzinach sztuki, życia, niż jest jakimś monolitem i ja to akceptuję, i tak pewnie będzie nadal, dla mnie Swanberg (i mumblecore) jest rodzajem fenomenu, zjawiska, które sporo mówi o Ameryce, choć nie jest to moim zdaniem wesoła refleksja, i tak jak Cassavetes opowiadał o współczesnej mu Ameryce z pozycji dorosłego człowieka, tak Swanberg mimo upływu lat opowiada o niej z punktu widzenia nastolatka, być może jest to jakaś prawidłowość, która dotyka kultury tego kraju, nie wiem, czy w ogóle, czy na jakimś tylko odcinku, to zdziecinnienie, które przecież Swanberg świadomie (jako twórca) pokazuje. Nie przekreślałabym więc jego wkładu w obnażanie amerykańskiego charakteru, choć nie bardzo mam ochotę go oglądać. Wolę Amerykę Cassavetesa (która już pewnie nie istnieje).
ja poprę Maca, rzeczywiście oglądając Swanberga można się zdenerwować, choć - zaznaczam - widziałam tylko jeden jego film, ale polecony jako najbardziej Swanbergowski ze wszystkich, wymazałam go z pamięci, więc nawet nie przytoczę tytułu, nie zastanawiam się natomiast nad tym czy to jest czy nie jest kino, bo dzisiaj kino raczej się rozpływa w różnych innych dziedzinach sztuki, życia, niż jest jakimś monolitem i ja to akceptuję, i tak pewnie będzie nadal, dla mnie Swanberg (i mumblecore) jest rodzajem fenomenu, zjawiska, które sporo mówi o Ameryce, choć nie jest to moim zdaniem wesoła refleksja, i tak jak Cassavetes opowiadał o współczesnej mu Ameryce z pozycji dorosłego człowieka, tak Swanberg mimo upływu lat opowiada o niej z punktu widzenia nastolatka, być może jest to jakaś prawidłowość, która dotyka kultury tego kraju, nie wiem, czy w ogóle, czy na jakimś tylko odcinku, to zdziecinnienie, które przecież Swanberg świadomie (jako twórca) pokazuje. Nie przekreślałabym więc jego wkładu w obnażanie amerykańskiego charakteru, choć nie bardzo mam ochotę go oglądać. Wolę Amerykę Cassavetesa (która już pewnie nie istnieje).